Pochlebstwa – czyli jak zostać piekarzem

Chleb. Mam do niego słabość. Szczególnie do domowego chleba z masłem i gruboziarnistą solą, albo z jedynym w swoim rodzaju smalcem, rodem z kaszubskiej agroturystki. Z resztą do kaszubskiej agroturystyki też mam słabość 🙂 A wszystko za sprawą mamy mojej wspólniczki, która pewnego dnia rzuciła trójmiejskie życie i stworzyła Szymankę. To właśnie Panią Rysię poprosiłam o podzielenie się przepisem na chleb, którym zajadam się na Kaszubach każdego ranka. Każdy z Was może go sam zrobić w domu – prawdziwy, pyszny, wiejski i ekologiczny bochenek, który nie wymaga trudnodostępnych składników.
Do chleba trzeba podchodzić z sercem i kreatywnie. Chleba nie dotyczą zerojedynkowe zasady ani stałe miary. Chleb najprawdopodobniej nie lubi exela i księgowości (może dlatego tak go lubię) Każdy chleb jest inny. To trzeba przyjąć za fakt, a podczas przygód z jego pieczeniem, kierować się kilkoma stałymi zasadami. Podzieliła się nimi Pani Rysia z Szymanki i dzielę się i ja:
- Najważniejsze są proporcje mąki, wody (czy innego płynu np. maślanki) i drożdży. Reszta dodatków to kreatywna zabawa
- Każda z mąk i dodatków jest inna – nie traktuj miarek bardzo dosłownie. Najważniejsze, aby po wyrobieniu kula była gładka, zwarta i dobrze odchodziła od rąk
- Sól jest niezbędna – bez niej chleb jest niezjadliwy
- Nigdy nie używaj gotowych mieszanek tylko mąki chlebowej, czyli takiej o współczynniku mielenia powyżej 600. Taką informację znajdziesz na froncie opakowania każdej mąki (np. tortowa ma 450 a dobra razowa około 2000). Mąki chlebowe są do kupienia nie tylko sklepach ekologicznych, lecz także w sieciowych delikatesach i supermarketach
- Używaj świeżych drożdży, nie suchych w proszku
- Jeżeli wolisz zakwas od drożdży to potrzebujesz więcej czasu, a przede wszystkim więcej cierpliwości. Chleb na zakwasie powinien wyrastać około 12 h (w między czasie mieszany kilkakrotnie)
Podsumowując: Do wypieku chleba a’la kaszubska Szymanka, w warunkach domowych, niezbędna jest: dobra misa do wyrabiania ciasta, forma, piekarnik, dwie ręce, trochę cierpliwości, szczypta wyobraźni i następujące składniki:
- szklanka płatków owsianych lub musli
- ½ szklanki siemienia lnianego
- szklanka otrąb pszennych
- szklanka mąki razowej żytniej
- 3 – 4 szklanki mąki chlebowej 750
- 15 g świeżych drożdży
- pół litra serwatki lub wody (może być maślanka z dodatkiem wody)
- płaska łyżka soli
- łyżeczka cukru
- daktyle jako słodki dodatek
- ewentualnie czarnuszka (małe, bardzo aromatyczne, czarne ziarnka do kupienia w sklepach zielarskich – ja uwielbiam)
Do miski wlewamy serwatkę, wsypujemy sól i cukier, dodajemy pokruszone drożdże i dokładnie mieszamy. Następnie wsypujemy otręby, mąkę razową, płatki owsiane, siemię lniane. Mieszamy dalej. Na końcu stopniowo dodajemy mąkę chlebową, wyrabiając na jednolitą masę.
Wstawiamy do ciepłego miejsca np. nagrzanego do 50 stopni piekarnika na godzinę do dwóch. Aż ciasto dobrze wyrośnie.
Ciasto zagniatamy i przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia (możemy posypać z wierzchu np. czarnuszką) i wstawiamy do piekarnika na kolejną godzinę , aby wyrosło ponownie.
Po 60 minutach- nareszcie pieczemy. Pierwsze 30 minut w temperaturze 220-230 stopni, i kolejne 60 minut w temperaturze 180 stopni.
Chleb podajemy jak chcemy i z czym lubimy. Ja zdecydowanie ze smalcem. Tym, którego moja przyjaciółka wegetarianka zjadła pewnie z pół kilo, myśląc że jest on (smalec) czysto roślinny. Nie wiem czy była to kwestia aromatu wielu dodatków, (jabłek, cebuli, rodzynek i kurkumy) czy braku czujności po upojnej, weselnej nocy.
Jak idę spożywać upieczony właśnie chleb z TYM smalcem. Jestem w fazie tycia – ale za chwilę przerzucam się na soki – o tym też będzie 🙂
Dziękuję Pani Rysi za radę i odsyłam do Szymanki (www.szymanka.pl) na jedzenie chleba, domowych konfitur, miodu z wlasnej pasieki i robionego na miejscu koziego sera z pachnącymi ziołami.